Aaaa !!!!
No po prostu było bosko! Tyle wspomnień, tyle wspaniałych ludzi! Aaaa !! Bym se pokrzyczała :))
Wprawdzie jutro mija tydzień jak wróciłam, ale ciagle jestem taka zajęta, że nie miałam czasu nawet nic tu skrobnąć :)
Codziennie były dwie próby, jedna ok 11 - po śniadaniu, a druga ok 16 - po obiedzie. I codziennie siedzenie niemalże do rana, bo to przecież trzeba o 4 nad ranem zaśpiewać piosenkę "Czarny blues o czwartej nad ranem" :] I codziennie chodzenie na plażę, rano, i w nocy i w ogóle cały czas. Pewnego dnia ognisko, tak w lesie, przytulnie, i gitary, i śpiewanie, i ahh :) Wróciłam bogatsza o 10 nowych piosenek z chwytami gitarowymi w Moim Magicznym Zeszycie :)) I dyskoteka była. Taka nasza, wspaniała ;) Jedzenie pyszne, codziennie jakieś słodkie niespodziewanki :D I kotowanie było, dla nas - nowych w chórze, zwała jak nie wiem :)) I jeden wieczór karaoke było. Tak od 22 do 4 nad ranem non stop śpiewanie :)) I oglądanie kotowań z poprzednich lat :D
A zdjęć tyle, że na jednej płycie się nie zmieszczą... było chyba z 5 cyfrówek :)) To było chyba najlepsze 10 dni w te wakacje.. :))
... ale wszystko co dobre szybko się kończy... dziś pierwszy dzień zajęć :D na dzień dobry czytanie i gramatyka, oraz łacina - na szczęście tylko 1 semestr :D
A teraz lecę na próbę do akademika, bo już w środę inauguracja roku. Śpiewamy w Katedrze i na uczelni. Yeah!
Aaaa!! :D:D:D